środa, 29 września 2010

29 września - strajk generalny w Hiszpanii

Od kilku dobrych tygodni media, plakaty porozwieszane na ulicach oraz samochody ze szczekaczkami nawoływały jak Hiszpania długa i szeroka do strajku generalnego przeciwko reformie prawa pracy (która już się z resztą dokonała, a więc musztarda po obiedzie) oraz przeciwko panującemu tu od dwóch lat kryzysowi. Został on zapowiedziany na 29 września. W wielu hiszpańskich gazeta można było wyczytać w przeddzień, jak syndykaty oraz partie lewicujące odgrażały się, że lepiej dla pracowników będzie nie iść do pracy, bo może im się stać coś złego, a także że rodzice powinni odprowadzić w ten dzień dzieci do szkoły.
Statystyki jednak pokazały, że mniej niż 50% Hiszpanów popiera strajk generalny. Wydaje się, że uczestniczyli w nim prawie wyłącznie bezrobotni, emeryci i studenci. Niewiele pracowników odważyło się opuścić swoje miejsce zatrudnienia ze względu na to, że przy słabości lub nieistnieniu związków pracowniczych w ich większości z całą pewnością natychmiast by je utracili, jako że przy dwudziestoprocentowym bezrobociu panującym w Hiszpanii na pewno dość długa kolejka czekałaby na ich miejsce.
W mojej firmie nikt nawet nie rozmawiał na temat strajku. Po drodze do pracy nie zauważyłam żadnych jego oznak, może było nawet puściej niż w inne dni. Można to sobie to tłumaczyć tym, że Salamanka to niewielkie miasto (160 tys. mieszkańców) i tradycyjnie prawicowe. W Sewilli ponoć jednak też nie odczuło się go w żaden dotkliwy sposób, jedynie biblioteki i siłownie były pozamykane, ale autobusy kursowały już w miarę regularnie. W Madrycie ponoć wystąpiły niejakie problemy z transportem publicznym.
Kiedy weszłam do biura, zapytałam moich współpracowników co myślą o strajku. Zasadniczo niewiele mieli do powiedzenia. Zdaje się, że po prostu o nim nie myślą.
Gdy wyszłam z biura, na Plaza Mayor widziałam pikietkę (max. 100 osób) ze sztandarami oraz hasłami strajkowymi, ale to byłoby wszystko. W mieście panował pełen spokój, popołudnie jak popołudnie.
 Oto zdjęcie autorstwa mojej koleżanko, Aleydy Solis, które zamieściła na swoim profilu na Facebooku. Komentarz do niego brzmiał: "Byle jaka wymówka jest wystarczająco dobra, aby nie pracować... Tak nie doprowadzi się żadnego kraju do rozwoju gospodarki."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz